Imię postaci jest zupełnie przypadkowe. Tematyka niezbyt przypadająca wszystkim do gustu.
"Adrian"
Adrian lubił się okaleczać. Bardzo mu się podobało, gdy z
jego rąk i nóg ciekła świeża krew. Nazywał to autodestrukcją.
Czasem, kiedy nie mógł znaleźć wspólnego języka z ludźmi,
siadał i malował żyletką te wszystkie piękne obrazy na swoim młodym ciele. Twierdził,
że to jest sztuka. Nazywał siebie artystą.
Często, gdy był bardzo smutny chodził do apteki po leki…
Nasenne, antydepresyjne, na uspokojenie. Łykał zawsze jedną tabletkę, resztę
zostawiał sobie „na gorsze dni”. I tak w szufladzie jego biurka kumulowały się
stosy porozrzucanych leków. Dokładniej pigułek, zapowiadających lepsze jutro.
Rodzice niczego nie zauważali. Nigdy nie pytali, dlaczego
chłopak zawsze chodzi w czarnych ubraniach. Bluzy tylko i wyłącznie z długimi
rękawami, czarne rurki i trampki. Czarne proste dłuższe włosy z grzywką
zaczesaną na prawe oko. Rzęsy zawsze podkreślone tuszem i powieki zamalowane
czarną kredką. Rodzice myśleli, że to tylko faza buntu. Nie zauważyli, że
siedemnastoletni chłopak zamiast chodzić na imprezy z przyjaciółmi woli
siedzieć sam w domu z książką lub ze swoim psem nad jeziorem, gdzie zawsze jest
pusto. Gerard. Tak miał na imię pies i zarazem najlepszy przyjaciel Adriana.
Pies jak to pies, wyczuwał, ze z chłopakiem dzieje się coś złego, dlatego zawsze
przy nim był. Nie opuszczał go. Codziennie odprowadzał go do szkoły i po niego
przychodził.
Szkoła. Tak, tutaj zawsze były problemy. Jak nie oceny to
znajomi… Adrian nie lubił swojej klasy. Dla niego były to po prostu głupie
dzieciaki. Nie odgrywały w jego życiu zbyt dużej roli. Czuł się od nich
mądrzejszy. Może nie wiedzą, którą mieli zdobywać w szkole, ale wiedzą życiową
a także wyobraźnią. Adrian potrafił sobie wyobrazić dosłownie wszystko.
Potrafił to zestawić z rzeczywistością. Siedząc na nudnych lekcjach wyobrażał
sobie jakby to było, gdyby się nie urodził. Bardzo podobały mu się te
scenariusze. Twierdził, że nie musiałby przeżywać tych wszystkich cierpień,
jakie zgotowało mu przeznaczenie…
Adrian był wszechstronnie uzdolniony. Pisał niesamowite
wiersze i opowiadania, głównie o tematyce śmierci, robił genialne zdjęcia i
świetnie tańczył. Inspiracje do swoich prac czerpał głównie z przyrody. Widział
to, czego inni nie widzieli. Słyszał to, czego inni nie słyszeli. Czuł to,
czego inni nie mogli. Był wyjątkowy.
właśnie taki był Adrian przed samobójczą śmiercią…
Uwielbiam Cię. Twoje prace - nieważne, czy to zdjęcia, czy opowiadania - zawsze robią wrażenie.
OdpowiedzUsuńLubie patrzeć, jak bardzo się zmieniasz, jak szybko pniesz się do przodu i pokonujesz różne bariery.
Od poczatku czytam Twojego bloga. Dziwię się, że nie masz wielu komentarzy. Jesteś cudowna.
Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3
UsuńJejku, jakie smutne :/
OdpowiedzUsuńhttp://aniapodlecka.blogspot.com/?m=1
Moje teksty zazwyczaj takie są ;)
Usuń