Jakiś czas temu skorzystaliśmy z Chrisem z okazji, że w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego odbywał się Festiwal Roślin Owadożernych, i postanowiliśmy wybrać się tam właśnie na wycieczkę. Niezbyt dobrym pomysłem było pójście tam w trakcie TAKIEGO wydarzenia. W kolejce czekaliśmy dokładnie równą godzinę i niezupełnie tego oczekiwaliśmy już po wejściu na teren ogrodu...
Zacznę od tego, że kolejka była strasznie długa. Przyszło wiele rodzin z dziećmi, więc na ciszę tam nie narzekaliśmy.
Po wejściu na teren ogrodu... nie wiedzieliśmy w którą stronę mamy iść! Dopiero gdy doszliśmy na skraj któregoś segmentu roślin ogródkowych zauważyliśmy strzałkę kierującą nas w stronę terenu festiwalu.
Okej. Dużo ludzi, zgiełk, ścisk... Postanowiliśmy najpierw przejść całą palmiarnię.
Podczas wycieczki po budynku trafiliśmy do DWÓCH pomieszczeń z rosiczkami, dzbanecznikami, muchołówkami itd. DWÓCH na cały "festiwal".
Tam udało mi się zrobić tylko kilka zdjęć telefonem, bo było tyle ludzi i dzieciaków, którzy chcieli tykać i pykać roślinki, że nie chciało mi się przepychać i czekać kolejnych 15 minut aż w kadrze nie będzie małych łapek lub palców.
W końcu udało nam się wydostać z budynku i przeszliśmy do namiotu. Choć było to ciężkie.
Organizator oferował uczestnikom konkurs na stronie wydarzenia. "Zaproś na wydarzenie wszystkich znajomych i odbierz roślinkę za darmo!". Okej. Chris chciał spróbować.
Okazało się, że odebrał roślinkę... Która była chyba na skraju wymarcia. Z resztą nie on jeden. Sami oceńcie na jakim etapie życia była roślinka...
I roślinka - Rita |
Chris postanowił dokupić sobie drugą roślinkę, którą wybrał już sam. Pierwszą staramy się odratować, ale póki co czekamy na efekty.
II roślinka - Carlos |
Po takiej nieprzyjemnej niespodziance odetchnęliśmy i spokojnie poszliśmy zwiedzać dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje. Dziękuję za wsparcie i wyrażenie własnej opinii :)