1 grudnia 2015

Wtorek

Miałam dodać dziś coś innego. Jednak to co powstało - bez dokładniejszego przemyślenia - także chyba nadaje się do przeczytania. Spróbuj przeczytać to bezpłciowo. Potem dopasuj do siebie. Odpowiedz sobie na pytanie.

Dzisiaj był mój dzień bez telefonu.
Jaki będzie Twój?



Kraków, 01.12.2015 r.


 Dzisiaj jest zimno. Biała koszulka, czarne rurki, czarny sweter.

 Już kolejny dzień z rzędu rozpoczynam od dużego kubka kawy rozpuszczalnej. Przygotowuję ją tak samo jak zwykle - 2 łyżeczki kawy, 2 łyżeczki cukru. Zalewam wrzątkiem do połowy kubka, resztę uzupełniam mlekiem. Skończyło się moje 0,5%, więc muszę otworzyć 1,5. Cholera. Znów zawalona dieta. W zamian nic nie jem. Dopijam kawę, myję zęby, kończę makijaż, na szybko pakuje zeszyt i jabłko. Wychodzę.

 Idę na przystanek. Jedzie autobus. Przyspieszam kroku... W ostatniej chwili.

 Jadę. W autobusie jakoś pusto. Dziwne. Zazwyczaj jest tak tłoczno, że ledwo da się wsiąść. Coś mi nie pasuje. W sumie fajnie, bo można usiąść. Siadam i czytam. "Cierpienia młodego Wertera". Listy. 4 maja, 10 maja, 12 maja... 8 dni. Jestem na miejscu.

 Uczelnia.

 Chodnik przed moim instytutem. Jakiś chłopak mnie obczaja. Wchodzę. Szatnia. Wyjmuję wszystko z kieszeń - portfel, klucze, słuchawki, drugie klucze, książka. Zdejmuję kurtkę. Woźna nawet się nie ruszy, aby ją ode mnie wziąć. Trzeba powiesić samemu. Przechodzę przez bramkę, wieszam kurtkę, biorę numerek, wychodzę. Zbieram plecak, mówię pani ze sklepiku 'dzień dobry' i wchodzę po schodach.

 Już wiem dlaczego było pusto. Jestem za wcześnie. Pomylona godzina. Mam w zapasie 40 minut, kupa czasu. Idę sobie usiąść. Otwieram kalendarz. Szukam długopisu. Cholera. Wszystkie kolory tęczy. Oczywiście wszystkie oprócz tego jednego, którym piszę - czarnego. Przychodzą dziewczyny. Lubię je. Czy one mnie lubią - nie wiem. Rozmawiają a ja piszę. Kończę, przyłączam się do rozmowy. Śmiech, gadanina. Przychodzi wykładowca. Sala 153.

 Kulturoznawstwo międzynarodowe. Wykłady. 9:30-11:15 (153), 11:30-13:00 (153), 13:15-14:45 (031).

 Pierwsze zajęcia. Dzieje obyczajów - higiena w nowożytności. A raczej jej brak. Coś nowego, ktoś się do mnie dosiadł. Zero rozmów. Przerwa. Gender - amazonki, król Edyp, teatr mężczyzn, ceramika, herosi. Ta sama spóźniona dziewczyna z laptopem. Przerwa. Jem jabłko, ziewam. Wstęp do nauk o kulturze - prezentacja: subkultury, kolejna: kościół, pytania, dyskusja. Ja znów milczę.

 Śmiech, zainteresowanie, stres, strach. Nie pytam o godzinę, bo się wstydzę. Dzień akademicki dobiega końca. Godzina 14:49. Autobus 194. Wracam.

 Mój przystanek. Spacer. Wizyta w elektronicznym. Kupno kabla USB, bo ładowarka została po weekendzie w domu. Powrót. Idę do sklepu. Kupuję mleko 0,5%.

 Akademik.

 Poczta była sprawdzana wczoraj - kartki z Holandii i Białorusi. Idę korytarzem. Mijam blok C. Idę dalej. Zakręt w prawo. Wchodzę na ostatnie piętro. 88 schodów. Drzwi mojego pokoju, wejście z kuchni. Klucz na 2. Uchylam okno, zrzucam plecak, zdejmuję kurtkę. Pada. Włączam laptopa. Facebook, Twitter, Instagram. Podłączam telefon do ładowania. Przeglądam wszystkie strony. Zmieniam kolor paznokci. Uczę się na filozofię. Włączam cda. Dzisiaj rozpocznę drugi sezon American Horror Story. Kończę na Tumblr.

 Przychodzi współlokatorka. Piję herbatę. Jem obiad. Za dużo. Grudzień miesiącem bez słodyczy. Oglądam dalej, przeglądam dalej. Prowadzę wirtualne rozmowy. Dziś wtorek, dodaję kolejny post na bloga, który nikogo nie zainteresuje. Daję o tym znać na Facebook'u. Zamykam okno. Jest późno.

 Zmywam makijaż. Szybki prysznic. Noga, ręka, głowa, twarz. Piżama - jest mi przyjemnie ciepło. Godzina 21:03. Herbata. Ostatni odcinek na dziś. Nie dzwonię do domu. Siedzę i myślę. Pora spać. Jutro budzik wcześnie rano i znów to samo na nowo. Dodatkowy element: spotkanie z dziewczynami odnośnie prezentacji. Życie studenta.

 Noc.

2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcie, ale strasznie dołujące :) Poodba mi się styl pisania :D Szybki, zwięzły i konkretny :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje. Dziękuję za wsparcie i wyrażenie własnej opinii :)