9 października 2015

Dłużej

Dzisiaj trochę dłużej. Więcej czytania.
Opowiadanie jeszcze z gimnazjum.




" To było niezwykłe miejsce... "



Gdy przypomnę sobie gdzie i jak to było... Jakie to było miejsce... Jak dawno to było! Jakieś 53 lata temu – chyba w moim poprzednim wcieleniu. Kiedy byłam jeszcze malutką dziewczynką. Odwiedziłam pewne piękne miejsce, które do tej pory kojarzy mi się z domem. Takim prawdziwym, a nie takim gdzie mieszkałam do momentu dnia mojej śmierci...
Miałam wtedy jakieś 8 lat. Była zima, a dokładniej 20 grudnia 1958 roku. Byłam z rodzicami w parku. Matka i ojciec nie zawracali sobie mną głowy, więc szłam za nimi daleko z tyłu. W pewnym momencie zapatrzyłam się na mur dzielący park od kościoła. Gdy się zorientowałam, że zostałam sama, postanowiłam przejść przez furtkę dzielącą mnie od najpiękniejszego miejsca, jakie w życiu spotkałam. Pociągnęłam za klamkę, furtka zaskrzypiała a ja stanęłam oczarowana. Moim oczom ukazał się rozległy placyk, na którego środku stała tylko jedna ławeczka a dokoła niej rosły wielkie jak góry wierzby płaczące, które o tej porze roku wyglądają wręcz bajkowo. Wszystko dookoła było okryte białym puchem. Kościół wyglądał przy tej scenerii niczym zamek.
Kiedy zaczęłam biegać... Skakać... Bawić się... Zauważyłam, że od zachodu zaczyna świecić już pomarańczowe słońce. Spojrzałam z ukosa na jedną z wierzb. Sople zwisające z jej gałęzi zachwycały swoją niezwykłością, mieniły się wszystkimi kolorami tęczy.
Kompletnie zatraciłam się w czasie. Mogłabym siedzieć w tamtym miejscu godzinami i nigdy by mi się to nie znudziło. Od zachwycania i rozkoszowania się pięknymi obrazami rzeczywistości oderwały mnie dopiero krzyki. To rodzice nawoływali „Saro! Saro!”. Musiałam odpędzić od siebie tę myśl, iż jeszcze kiedyś ujrzę to miejsce. Szybko wybiegłam z dziedzińca i trzasnąwszy bramką pobiegłam do rodziców. Zauważyłam, że zanim dobiegłam do nich, mama płakała. Rodzice martwili się o mnie!
Szlachetność tego miejsca pamiętam do tej pory. Do dziś dnia myślę, że to miejsce zjednoczyło moją rodzinę. Widzę ten placyk w moich snach, fantazjach... Co roku odwiedzałam to miejsce, dopóki kościół się nie zawalił. Wtedy to, brama do mojego królestwa została na zawsze zamknięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje. Dziękuję za wsparcie i wyrażenie własnej opinii :)